Stowarzyszenie Pamięci Orląt Przemyskich będzie się domagać, aby rzeźba dzieci wróciła na pomnik ofiar UPA, który stoi na przemyskim cmentarzu.
Urzędnicy tłumaczą, że rzeźba dzieci przywiązanych do drzewa drutem kolczastym, nie była uzgodniona w projekcie. Oficjalnie, nie wiadomo, kto ją tam dołożył. - To ja byłem inicjatorem postawienia pomnika oraz rzeźby. Nie była na czas gotowa, dlatego dołożyłem ją później. Pierwsze odsłonięcie pomnika, a także drugie - z rzeźbą, odbyło się z udziałem duchownych i władz miejskich - mówi Stanisław Żółkiewicz, prezes Stowarzyszenia Pamięci Orląt Przemyskich.
Jego zdaniem, ustaleń z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa wymagała jedynie treść napisu na tablicy. I tak się stało.Zbulwersowani demontażem pomnika są również członkowie Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "X D.O.K.”. To głównie młodzi ludzie. Twierdzą, że rzeźba powinna wrócić na pomnik.
Co wiec sklonilo wladze miasta do demontazu pomnika?Chyba tylko zla wola.