Podejrzenie o kontakt z grupami takimi jak Blood and Honour bylo powodem zwolnienia pracownicy australijskiej firmy powiazanej z Australijskim Departamentem Obrony.Nichole Hanley byla menedzerem firmy Thales, specjalizujacej sie w zaawansowanej technologii militarnych systemow obronnych.Sprawe opisal miejscowy Herald po tym jak na stronie Wikileaks dziennikarze znalezli prywatna korespondencje czlonkow B&H.Wedlug nich Hanley miala uczestniczyc koncertach organizowanych w Europie, "odwiedzic miejsce urodzin Adolfa Hitlera" oraz kupowac "nazistowskie gadzety".Miala ona rowniez goscic aktywistow Blood and Honour z roznych krajow w swoim domu w Canberra.Dziennikarze przedstawili wyniki swojego sledztwa pracodawcom Hanley, ktorzy natychmiast zwolnili ja z pracy.Ona sama odmowila komentarza prasie.
Strona Wikileaks publikuje dokumenty, ktore roznymi sposobami "wyciekly" z instytucji i osob prywatnych.Jak pisza jej autorzy ma ona na celu "publiczna prezentacje nieetycznych zachowan w rzadach i instytucjach".Watpliwe by posluzyla ona do zdemaskowania prawdziwych afer, moze byc za to uztytecznym narzedziem przeciwko niewygodnym osobom, zwlaszcza jesli, jak w przypadku "nazizmow, faszyzmow, ultranacjonalizmow" sa to tematy poczytne.Nalezy pamietac ze informacje kobiety byly prywatna korespondencja a uczestnictwo w koncertach to raczej spedzanie swojego czasu wolnego, nie powiazanego z praca w danej firmie czy instytucji.Z jednej strony sa wiec plany rzadowych kontroli internetu, z drugiej "tropiciele nieetycznych zachowan".Informacje w sieci z dnia na dzien staja sie coraz mniej bezpieczne.Czy to znak ze hodowla golebii znow moze sie oplacic?