ADRIAN KONDASZEWSKI: Otwiera pan na uniwersytecie londynskim nietypowy kierunek studiow - naukę nad inwigilacja. Czy kontrolowanie ludzi zaszlo juz tak daleko, ze mozna sie o tym zaczac uczyc?
GAVIN SMITH: Na przestrzeni kilku ostatnich lat inwigilacja stala sie jednym z kluczy do zrozumienia wspolczesnosci. To bardzo szerokie pojecie, ktore siega gleboko w kazda sfere ludzkiego zycia. Włalnie dlatego inwigilacja powinna byc przedmiotem badan akademickich. Powinnismy odpowiedziec sobie na pytanie, z czego wynika i znalezc odpowiedz, do czego moze ona doprowadzic.
Dziennik: No wlasnie, do czego moze doprowadzic nadmierna inwigilacja w panstwach demokratycznych? Niedawno Komisja Europejska wprowadzila dyrektywe w mysl ktorej operatorzy powinni gromadzic dane na temat polaczen telefonicznych i tego, kto z kim komunikuje sie mejlami. Nie idziemy w tym za daleko?
GS: Wspolczesna inwigilacja wykracza daleko ponad to, o czym pan powiedzial. Inwigilacja to nie tylko kamery przemyslowe i kontrola mejli, ale tez zbieranie materialu DNA, zdjecia fotograficzne, Facebook, skanowanie oka na lotniskach. Czesto nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele roznych podmiotow jest w inwigilacje zaangazowanych. Media, agencje rzadowe, organizacje polityczne, wielkie korporacje, a takze zwykli obywatele - wszyscy nawzajem sami siebie podgladaja i kontroluja.
Dziennik: Czy inwigilacja słuzy tylko naszemu bezpieczenstwu?
GS: To rzeczywiscie wazny powod, ale niejedyny. Inwigilacja sluzy utrzymywaniu wladzy i utrzymaniu sprawnej organizacji panstwa. Co ciekawe: inwigilacja jest silnie powiazana z demokracja. Inwigilacja i zbieranie danych o obywatelach pomaga rzadzącym lepiej zorientowac sie w potrzebach obywateli. Dzieki temu latwiej rzadowi wybrac odpowiedni program ochrony zdrowia czy ustaw socjalnych. Tak bylo zreszta od dawna.
Dziennik: Ale czy ostatnio nie poszlo to za daleko?
GS: Wspolczesna inwigilacja poszla za daleko. Co do tego nie mam zludzen. Wszyscy zbieraja dane o wszystkich. Roznorakie informacje o nas samych sa wymieniane przez szereg korporacji. Na podstawie tych informacji pracownicy tych firm decyduja o tym, czy dostaniemy kredyt, czy znajdziemy zatrudnienie, a nie tylko czy stanowimy potencjalne ryzyko terrorystyczne. To, co kiedys uwazalismy za nie do pomyslenia - czytanie naszych listow przez wladze, skanowanie oczu przy wejsciu do sklepow itd. - dzis staje sie norma i wszyscy się na to godza. Mysle, ze nastepnym krokiem, ktory nastapi w ciagu kilku lat, bedzie powszechne wszczepianie ludziom czipow pod skore, na ktorych beda zgromadzone wszystkie dotyczace nas informacje: te o przebytych chorobach czy konfliktach z prawem. Co wiecej, wladza, dzieki komunikacji czipow z satelitami, bedzie takze doskonale wiedziala, gdzie jest dany obywatel i co robi.
Dziennik: Brzmi jak obraz z powiesci Orwella.
GS: Gorzej. Mysle, ze juz dawno przebilismy wyobrazenia Orwella. Jego przewidywania dotyczyly inwigilacji tylko i wylacznie przez panstwo, podczas gdy w obecnym swiecie panstwo stracilo na to monopol. Teraz wszelkie firmy i agencje prywatne zbieraja i wymieniaja sie danymi obywateli rownie dobrze jak agencje rzadowe.
Ogladal pan pewnie film "Raport mniejszosci" Spielberga. Tam wladze probuja przewidywac przestepstwa obywateli i zatrzymywac ich przed zbrodnia. I do tego aspiruja realne organizacje zbierajace dane - do przewidywania decyzji i zachowania obywateli. Na razie chodzi o sprzedaz jakis przeznaczony dla nich produktow. W przyszlosci moze chodzic o to samo co w "Raporcie mniejszosci".
Glos obywateli nie bedzie mial wiekszego znaczenia, bo zamiast opinii ludzi, wladza bedzie korzystac z gotowych prognoz przygotowanych na podstawie zebranych wczesniej informacji. Wazny jest rowniez zanik zaufania miedzy ludzmi. Juz dzis jest to widoczne. Gdy rozwazamy, czy zwiazac sie z dana osoba, zamiast zaufac jej slowom i okazywanym przez nia uczuciom, wolimy jeszcze sprawdzic wszelkie dostepne na temat tej osoby dane.
Ogladal pan pewnie film "Raport mniejszosci" Spielberga. Tam wladze probuja przewidywac przestepstwa obywateli i zatrzymywac ich przed zbrodnia. I do tego aspiruja realne organizacje zbierajace dane - do przewidywania decyzji i zachowania obywateli. Na razie chodzi o sprzedaz jakis przeznaczony dla nich produktow. W przyszlosci moze chodzic o to samo co w "Raporcie mniejszosci".
Glos obywateli nie bedzie mial wiekszego znaczenia, bo zamiast opinii ludzi, wladza bedzie korzystac z gotowych prognoz przygotowanych na podstawie zebranych wczesniej informacji. Wazny jest rowniez zanik zaufania miedzy ludzmi. Juz dzis jest to widoczne. Gdy rozwazamy, czy zwiazac sie z dana osoba, zamiast zaufac jej slowom i okazywanym przez nia uczuciom, wolimy jeszcze sprawdzic wszelkie dostepne na temat tej osoby dane.
Dziennik: Jako jedno z pol do inwigilacji wymienil pan portal spolecznosciowy Facebook. O co chodzi dokladnie?
GS: Na portalach spolecznosciowych ludzie monitoruja innych, wrzucaja swoje zdjecia, wpisy, notki, pisza na „tablicach” znajomych, nie zdajac sobie sprawy, kto to moze czytac. Niedawno slyszałem o przypadku, ze szef zwolnil pracownika, bo ten na Facebooku napisal, ze jego praca jest nudna. Uzytkownicy mysla, ze gdy usuna swoje zdjecie czy wpis z profilu, to wszystko jest ok. Ale to nieprawda, bo te wszystkie informacje zostaja w wielu miejscach juz na zawsze i po wielu latach moga byc uzyte przeciwko tym osobom.
Dziennik: Moze popularnosc Facebooka jest dowodem na to, ze ludziom wcale nie zalezy na prywatnosci? Moze gotowi sa ja poswiecic w zamian za mozliwosci szybkiego komunikowania sia ze swoimi znajomymi?
GS: Czesciowo ma pan racje, bo inwigilacja to nie tylko zlo. Kamery przemyslowe pozwolily wykryc wiele przestepstw, natomiast dzieki gromadzeniu danych przez agencje rzadowe mozliwe jest sprawne zarzadzanie panstwem. Ale nalezy pamietac, jaki koszt przy tym ponosimy. Wedlug mnie jest on za wysoki. Postepu inwigilacji nie da sie juz cofnac.