sobota, 25 października 2008

"Europejski" szantaz Irlandii

Przywodcy Unii Europejskiej zastanawiaja sie jak zmusic Irlandczykow do ponownego glosowania nad Traktatem Lizbonskim i, co wazniejsze, jak przekonac ich do powiedzenia TAK.Zakladaja gwarancje ze Irlandia nie zostanie zmuszona do porzucenia swojej neutralnosci ani liberalizowania przepisow antyaborcyjnych.Przynajmniej na razie.Irlandzkie NIE wprawilo "europejczykow" w konsternacje, byli bowiem prawie pewni ze uda sie przepchnac podwaline superpanstwa europejskiego.W Irlandii ruszyla kampania przeciwnikow traktatu, organizowana przez samych obywateli, biznesmenow i dwie opozycyjne,niewielkie partie.
Samo podejscie mieszkancow zielonej wyspy do prob wcisniecia im dokumentu bez koniecznosci wytlumaczenia cym tak naprawde jest daje powody do zazdrosci.Podczas gdy Polacy niemal odruchowo akceptuja wszystko co zaproponuje Bruksela, Irlandczycy glosujacy na NIE niejednokrotnie szczerze odpowiadali : "Jestem na NIE poniewaz nie rozumiem tego traktatu, nie wytlumaczono go nam".
Do swoistego szantazu ma dojsc po akceptacji traktatu przez Polske i Czechy co ma doprowadzic do izolacji Irlandii."Francuzi chcą uświadomić Irlandczykom, że są obserwowani przez 495 mln Europejczyków, których "mocno rozgniewa" ich kolejne weto." - mowi byly szef KE.
Z pewnoscia rozgniewa polityczna miedzynarodowke.
Dyskutowano takze pomysl jawnego oszustwa polegajacego na takim skonstruowaniu pytan aby glosujacy po prostu nie mogli odpowiedziec NIE.
Co zrobia brukselskie polityczne prostytutki jesli Irlandczycy po raz kolejny nie ulegna manipulacji?Na pewno bylaby to kompromitacja propagandowowej machiny UE.
Oczywistym bylo ze w razie odrzucenia traktatu przez ktores z panstw gdzie laskawie zdecydowano sie na przeprowadzenei referendum, UE bedzie probowala obejsc sprzeciw sceptykow.Czy mozemy wyobrazic sobie sytuacje w ktorej przeciwnicy traktatu po przegranym referendum proponuja jego powtorzenie?Niemozliwe, w koncu byloby to "niezgodne z zasadami demokracji".