Minister obrony narodowej Bogdan Klich powiedział, że udział Polski w irackiej operacji na płaszczyźnie politycznej i militarnej był "ewidentnym sukcesem". Dodał, że korzyści nie uzyskaliśmy w sferze gospodarki.
Czyli w tej akurat sferze, ktora byla jednym z glownych argumentow naszego udzialu w tej misji.To plynacymi z tej operacji korzysciami mamiono Polakow.
Podkreślił, że odpowiedzialnością każdego rządu jest to, żeby zanim zdecyduje się na jakąkolwiek poważną operację międzynarodową, powinien dokonać przeglądu korzyści i kosztów.
Jak dodał, "jeżeli chce osiągnąć jakieś korzyści na niwie ekonomicznej to podejmuje odpowiedzialny dialog z parterami i zawsze coś uzyska". - Premier Leszek Miller tego nie uczynił - powiedział.
To oczywiscie sprawdzony sposob odsuniecia od siebie i swojej ekipy wszystkich zarzutow.Metoda sprawdza sie przy kazdych wyborach a jej formula w skrocie brzmi : "Poprzednicy tak spieprzyli sprawe ze mimo naszych wielkich staran i wysilku nic nie dalo sie z tym zrobic".
Wspomniane "ewidentne sukcesy" to powtarzany wielokrotnie argument zastepczy w postaci zdobytego doswiadczenia polskich zolnierzy (sukces militarny) oraz pochod na smyczy USA w kazdy calkowicie niedotyczacy Polski konflikt (sukces polityczny).
Klich podkreślił, że strona iracka jest wdzięczna Polakom za to, co dla niej zrobiliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat. Jak dodał, "Irakijczycy mają poczucie tego, że Polacy są ich przyjaciółmi"
Niewatpliwie, wiadomo jednak ze mowiac "irakijczycy" mial na mysli marionetkowy, tworzony przez amerykanow "iracki" rzad i kolaborantow wspolpracujacych z okupantami.
Jedyna "korzyscia" i "zyskiem" tej wojny bedzie odpowiedzialnosc Polski za przywiezienie i zapewnienie warunkow zycia kolaborujacym z nimi irakijczykow, tlumaczy i innych wspolpracownikow.
- Nie mamy pomysłu, jak asymilować ich w polskim społeczeństwie - mówi wysoki rangą urzędnik MON. - W Danii był z nimi problem, bo dostali prawo do łączenia rodzin. Niektórzy mają po kilka żon, zaczęli je sprowadzać. Najlepiej, gdyby wyjechali od razu do innego kraju Unii, ale to nie jest takie proste, bo tam mogą ich nie chcieć.
Polacy moga nie chciec ich u siebie, tylko ze rzad nie zwykl pytac Polakow o zdanie.