- Trzynasty grudnia do haniebna data, kiedy w Polsce brat brata skrzywdził, a winy nie są osądzone – powiedział szef międzyzakładowej „Solidarności” w Hucie Stalowa Wola Henryk Szostak.Te słowa padły na spotkaniu pod krzyżem przy Bramie Nr 3 zakładu.Wiał przenikliwy wiatr, trzepotały wysokie skrzydła husarskie z nazwą związku. Pod krzyż przy hucie przyszła garstka ludzi, ale tych, którzy chcą wspominać i sprawili, że tradycja upamiętnienia marszem milczenia ogłoszenia stanu wojennego jednak jest kontynuowana. Mija dwadzieścia siedem lat od wypowiedzenia wojny narodowi przez komunistyczny reżim. Chcieli nam wmówić, że ta wojna jest ratunkiem dla Polski. My będziemy o tym pamiętać i nawet jeśli twórcy stanu wojennego nie będą tu osądzeni, to będą osądzeni wyżej - usłyszeli zebrani od Andrzeja Kaczmarka, przewodniczącego regionalnej "Solidarności” Ziemia Sandomierska.
Strajk w Hucie Stalowa Wola nazywany byl "ostatnim gwozdziem do trumny komunizmu".Dzis robotnikom przyszlo zobaczyc ze trumna nie domknela sie do konca a spod wieka wypelzly czerwone kanalie ktore dzis nadal rzadza nimi skazujac ich i ich rodziny na wegetacje w tworze zwanym III RP.Ich przywodcy to dzis kompani i przyjaciele ich dawnych oprawcow.
Uczestnicy marszu milczenia przeszli z pochodniami przez miasto do bazyliki konkatedralnej, gdzie proboszcz ks. Edward Madej odprawił mszę w intencji członków związku i pracowników huty.