wtorek, 16 czerwca 2009

"Polska nie radzi sobie z rasizmem" a "PiS to ekstremistyczni nacjonaliści".

Organizacje pozarządowe biją na alarm: Polska nie potrafi walczyć z rasizmem i ksenofobią. W Niemczech jest lepiej.
To wnioski z opublikowanego właśnie raportu "Monitoring przestępstw nienawiści oraz pomocy ich ofiarom w Polsce i w Niemczech". Opracowały go polskie Stowarzyszenie "Nigdy Więcej" i niemiecka organizacja Opferperspektive. W 2008 r. przyglądały się grupom narażonym na przejawy nienawiści: emigrantom, Romom, mniejszościom religijnym i seksualnym. Przeprowadziły kilkadziesiąt wywiadów z ich reprezentantami w obu krajach. Stowarzyszenia żyjące z tzw. "antyrasizmu" z rozmów z przedstawicielami mniejszości dowiedziały się że "wszyscy pytani zetknęli się z nienawiścią i prześladowaniem osobiście albo dotknęły one członków ich społeczności." Najczęściej wymieniali: nienawistne komentarze, napaści na domy modlitwy i cmentarze.
Nienawistnym komentarzem w "antyrasistowskiej" nowomowie jest nie tylko personalne ubliżanie ale nawet sama krytyka zjawiska masowej imigracji.
Twórcy raportu sprawdzali, jak oba państwa radzą sobie z rasizmem. Polska na tle Niemiec wypadła źle. "W Niemczech przestępstwa nienawiści są przedmiotem politycznej dyskusji i publicznej debaty, w Polsce rzadko" - czytamy w raporcie. Rodzimi "antyrasiści" ubolewają nad "zbyt łagodnym" karaniem "rasistów". W każdym kolejnym raporcie podają przykład Niemiec jako państwa najbardziej ograniczającego jedną z podstawowych wolności jakimi szczyci się demokracja: wolność słowa, prawo do krytyki pewnych, precyzyjnie określonych zjawisk.- "W standardach krajów zachodnich to jeden z głównych problemów. Władze wiedzą, że problematyka rasizmu i nietolerancji to newralgiczna część życia społecznego, bo konflikty, do jakich dochodzi na tym tle, źle wpływają na życie społeczne i polityczne. U nas nie ma tej świadomości" - mówi Marcin Kornak prezes Stowarzyszenia "Nigdy Więcej" i redaktor naczelny gadzinówki "Nigdy więcej", nie stroniącej od kontaktów z grupami skrajnie lewicowymi.
"Antyrasizm", będący "standardem" zachodnich państw objawia się najczęściej jako narzędzie złużące do walki z grupami lub osobami dopuszczającymi się krytyki sytuacji wywołanej multikulturalizmem, którego bezpośrednim skutkiem są konflikty na tle rasowym.
Autorzy raportu zarzucają polskim instytucjom (m.in. policji, urzędom), że ignorują "przestępstwa nienawiści".
Zawodowi "antyrasiści" nie działają za darmo dlatego autorzy upomnieli sie też o pieniądze, którymi wg nich hojniej powinien wspierać ich rząd.
Zarzucono również brak aktywności Krajowego Programu Walki z Dyskryminacją Rasową, Ksenofobią i Nietolerancją, który w myśl wojującego "antyrasizmu" powinien wzmagać działania przeciwko obywatelom niezbyt zachwyconym wizją "społeczeństwa otwartego".
Według raportu Polska ma odpowiednie przepisy. Ma też problem z ich egzekwowaniem. Np. w 2006 r. w Polsce zapadło 35 wyroków skazujących za akty przemocy "na tle rasistowskim". A w Niemczech - jak wynika z ostatnich dostępnych statystyk - w 2003 r. za przestępstwa na tle rasistowskim i ksenofobicznym skazano 2 tys. 334 osoby. tymi statystykami ciężko pogodzić jest się autorom raportu, zapełniane "rasistami" więzienia byłyby bowiem widocznym efektem ich pracy i dowodem na potrzebe ich funkcjonowania. Autorzy raportu przestrzegają, że w Polsce takie sprawy często kwalifikuje się jako "akty chuligaństwa", co przysłania faktyczne motywy przestępstw podczas gdy na zachodzie każda sprzeczka białego z kolorowym automatycznie kwalifikowana jest jako "hate crime" i rozstrzygana na korzyść tego drugiego choćby miała dotyczyć wspólnie prowadzonych interesów.
"Zapisy w prawie nie są złe, ale ich egzekwowanie to fikcja. Na ogół tego typu sprawy albo nie stają na wokandzie, albo są umarzane. Prawie nikt się nie zastanawia, jak takie zachowania eliminować. Brakuje myślenia w kategoriach państwowych." - mówi Kornak. "Troska o to spoczywa na barkach organizacji pozarządowych i pasjonatów" - dodaje. "Pasjonaci", ci tworzący "antyrasistowskie" stowarzyszenia nie pracują za darmo, (z wyjątkiem naiwnych wolontariuszy utrzymujących Kornaków i jemu podobnych), mniej "rasistowskich incydentów" oznacza dłuższe bezpłatne urlopy. Dlatego nie dziwi fakt wymyślania takowych oraz kwalifikowania jako "rasistowskie" przeróżnych bójek i przepychanek.
Akcentu humorystycznego dodaje raportowi określenie koalicji PiS, LPR i Samoobrony jako "kulminacji kampanii prawicowych i ekstremistycznych nacjonalistów" (cokolwiek miałby ten słowotok oznaczać).