środa, 17 czerwca 2009
Pragniemy poinformować że od dziś blog ESESWU nie będzie więcej aktualizowany! Zostaje on przeniesiony na serwis Wordpress. Zmieni się nazwa i adres bloga, mamy nadzieje że nowa wersja przypadnie wam do gustu, dołożymy wszelkich starań by tak było. Od dziś informacje z kraju i świata zamieszczane będą na blogu RADICAL INFO, pod adresem www.radicalinfo.wordpress.com
Przeniesienie spowodowane jest większa funkcjonalnością blogów oferowanych przez Wordpress.
We wish to inform that since today blog ESESWU will be closed! It will be replaced with new blog on Wordpress, which name and address will be: www.RADICALINFO.wordpress.com. We hope that our new project will satisfy you as much as us. The change is caused by grater functionality of blogs offered by Wordpress.
wtorek, 16 czerwca 2009
Litewski przykład.
Parlament Litwy przyjął ustawę o "ochronie nieletnich", zakazując w szczególności wszelkiej reklamy stosunków homoseksualnych, biseksualnych i poligamicznych. Za nową regulacją prawną, opowiedziało się 77 deputowanych, trzech było przeciw, a czterech wstrzymało się od głosu.
Zgodnie z ustawą każda informacja publiczna będąca reklamą stosunków homoseksualnych, biseksualnych i poligamicznych jest uważana za mającą negatywny wpływ na zdrowie psychiczne, rozwój fizyczny, intelektualny i moralny nieletnich.Niestety nowe prawo nie przewiduje żadnych szczególnych sankcji dla tych, którzy go nie będą przestrzegać.
Pedałujące środowiska zapowiadają apel do prezydenta z prośbą o niepodpisywanie ustawy. W latach 2007 i 2008 władze Wilna i Kowna zabroniły przejścia przez miasto organizowanego pod auspicjami Komisji Europejskiej marszu promującegodewiację pod pretekstem "walki przeciwko wszelkim formom dyskryminacji."
Zgodnie z ustawą każda informacja publiczna będąca reklamą stosunków homoseksualnych, biseksualnych i poligamicznych jest uważana za mającą negatywny wpływ na zdrowie psychiczne, rozwój fizyczny, intelektualny i moralny nieletnich.Niestety nowe prawo nie przewiduje żadnych szczególnych sankcji dla tych, którzy go nie będą przestrzegać.
Pedałujące środowiska zapowiadają apel do prezydenta z prośbą o niepodpisywanie ustawy. W latach 2007 i 2008 władze Wilna i Kowna zabroniły przejścia przez miasto organizowanego pod auspicjami Komisji Europejskiej marszu promującegodewiację pod pretekstem "walki przeciwko wszelkim formom dyskryminacji."
"Polska nie radzi sobie z rasizmem" a "PiS to ekstremistyczni nacjonaliści".
Organizacje pozarządowe biją na alarm: Polska nie potrafi walczyć z rasizmem i ksenofobią. W Niemczech jest lepiej.
To wnioski z opublikowanego właśnie raportu "Monitoring przestępstw nienawiści oraz pomocy ich ofiarom w Polsce i w Niemczech". Opracowały go polskie Stowarzyszenie "Nigdy Więcej" i niemiecka organizacja Opferperspektive. W 2008 r. przyglądały się grupom narażonym na przejawy nienawiści: emigrantom, Romom, mniejszościom religijnym i seksualnym. Przeprowadziły kilkadziesiąt wywiadów z ich reprezentantami w obu krajach. Stowarzyszenia żyjące z tzw. "antyrasizmu" z rozmów z przedstawicielami mniejszości dowiedziały się że "wszyscy pytani zetknęli się z nienawiścią i prześladowaniem osobiście albo dotknęły one członków ich społeczności." Najczęściej wymieniali: nienawistne komentarze, napaści na domy modlitwy i cmentarze.
Nienawistnym komentarzem w "antyrasistowskiej" nowomowie jest nie tylko personalne ubliżanie ale nawet sama krytyka zjawiska masowej imigracji.
Twórcy raportu sprawdzali, jak oba państwa radzą sobie z rasizmem. Polska na tle Niemiec wypadła źle. "W Niemczech przestępstwa nienawiści są przedmiotem politycznej dyskusji i publicznej debaty, w Polsce rzadko" - czytamy w raporcie. Rodzimi "antyrasiści" ubolewają nad "zbyt łagodnym" karaniem "rasistów". W każdym kolejnym raporcie podają przykład Niemiec jako państwa najbardziej ograniczającego jedną z podstawowych wolności jakimi szczyci się demokracja: wolność słowa, prawo do krytyki pewnych, precyzyjnie określonych zjawisk.- "W standardach krajów zachodnich to jeden z głównych problemów. Władze wiedzą, że problematyka rasizmu i nietolerancji to newralgiczna część życia społecznego, bo konflikty, do jakich dochodzi na tym tle, źle wpływają na życie społeczne i polityczne. U nas nie ma tej świadomości" - mówi Marcin Kornak prezes Stowarzyszenia "Nigdy Więcej" i redaktor naczelny gadzinówki "Nigdy więcej", nie stroniącej od kontaktów z grupami skrajnie lewicowymi.
"Antyrasizm", będący "standardem" zachodnich państw objawia się najczęściej jako narzędzie złużące do walki z grupami lub osobami dopuszczającymi się krytyki sytuacji wywołanej multikulturalizmem, którego bezpośrednim skutkiem są konflikty na tle rasowym.
Autorzy raportu zarzucają polskim instytucjom (m.in. policji, urzędom), że ignorują "przestępstwa nienawiści".
Zawodowi "antyrasiści" nie działają za darmo dlatego autorzy upomnieli sie też o pieniądze, którymi wg nich hojniej powinien wspierać ich rząd.
Zarzucono również brak aktywności Krajowego Programu Walki z Dyskryminacją Rasową, Ksenofobią i Nietolerancją, który w myśl wojującego "antyrasizmu" powinien wzmagać działania przeciwko obywatelom niezbyt zachwyconym wizją "społeczeństwa otwartego".
Według raportu Polska ma odpowiednie przepisy. Ma też problem z ich egzekwowaniem. Np. w 2006 r. w Polsce zapadło 35 wyroków skazujących za akty przemocy "na tle rasistowskim". A w Niemczech - jak wynika z ostatnich dostępnych statystyk - w 2003 r. za przestępstwa na tle rasistowskim i ksenofobicznym skazano 2 tys. 334 osoby. tymi statystykami ciężko pogodzić jest się autorom raportu, zapełniane "rasistami" więzienia byłyby bowiem widocznym efektem ich pracy i dowodem na potrzebe ich funkcjonowania. Autorzy raportu przestrzegają, że w Polsce takie sprawy często kwalifikuje się jako "akty chuligaństwa", co przysłania faktyczne motywy przestępstw podczas gdy na zachodzie każda sprzeczka białego z kolorowym automatycznie kwalifikowana jest jako "hate crime" i rozstrzygana na korzyść tego drugiego choćby miała dotyczyć wspólnie prowadzonych interesów.
"Zapisy w prawie nie są złe, ale ich egzekwowanie to fikcja. Na ogół tego typu sprawy albo nie stają na wokandzie, albo są umarzane. Prawie nikt się nie zastanawia, jak takie zachowania eliminować. Brakuje myślenia w kategoriach państwowych." - mówi Kornak. "Troska o to spoczywa na barkach organizacji pozarządowych i pasjonatów" - dodaje. "Pasjonaci", ci tworzący "antyrasistowskie" stowarzyszenia nie pracują za darmo, (z wyjątkiem naiwnych wolontariuszy utrzymujących Kornaków i jemu podobnych), mniej "rasistowskich incydentów" oznacza dłuższe bezpłatne urlopy. Dlatego nie dziwi fakt wymyślania takowych oraz kwalifikowania jako "rasistowskie" przeróżnych bójek i przepychanek.
Akcentu humorystycznego dodaje raportowi określenie koalicji PiS, LPR i Samoobrony jako "kulminacji kampanii prawicowych i ekstremistycznych nacjonalistów" (cokolwiek miałby ten słowotok oznaczać).
To wnioski z opublikowanego właśnie raportu "Monitoring przestępstw nienawiści oraz pomocy ich ofiarom w Polsce i w Niemczech". Opracowały go polskie Stowarzyszenie "Nigdy Więcej" i niemiecka organizacja Opferperspektive. W 2008 r. przyglądały się grupom narażonym na przejawy nienawiści: emigrantom, Romom, mniejszościom religijnym i seksualnym. Przeprowadziły kilkadziesiąt wywiadów z ich reprezentantami w obu krajach. Stowarzyszenia żyjące z tzw. "antyrasizmu" z rozmów z przedstawicielami mniejszości dowiedziały się że "wszyscy pytani zetknęli się z nienawiścią i prześladowaniem osobiście albo dotknęły one członków ich społeczności." Najczęściej wymieniali: nienawistne komentarze, napaści na domy modlitwy i cmentarze.
Nienawistnym komentarzem w "antyrasistowskiej" nowomowie jest nie tylko personalne ubliżanie ale nawet sama krytyka zjawiska masowej imigracji.
Twórcy raportu sprawdzali, jak oba państwa radzą sobie z rasizmem. Polska na tle Niemiec wypadła źle. "W Niemczech przestępstwa nienawiści są przedmiotem politycznej dyskusji i publicznej debaty, w Polsce rzadko" - czytamy w raporcie. Rodzimi "antyrasiści" ubolewają nad "zbyt łagodnym" karaniem "rasistów". W każdym kolejnym raporcie podają przykład Niemiec jako państwa najbardziej ograniczającego jedną z podstawowych wolności jakimi szczyci się demokracja: wolność słowa, prawo do krytyki pewnych, precyzyjnie określonych zjawisk.- "W standardach krajów zachodnich to jeden z głównych problemów. Władze wiedzą, że problematyka rasizmu i nietolerancji to newralgiczna część życia społecznego, bo konflikty, do jakich dochodzi na tym tle, źle wpływają na życie społeczne i polityczne. U nas nie ma tej świadomości" - mówi Marcin Kornak prezes Stowarzyszenia "Nigdy Więcej" i redaktor naczelny gadzinówki "Nigdy więcej", nie stroniącej od kontaktów z grupami skrajnie lewicowymi.
"Antyrasizm", będący "standardem" zachodnich państw objawia się najczęściej jako narzędzie złużące do walki z grupami lub osobami dopuszczającymi się krytyki sytuacji wywołanej multikulturalizmem, którego bezpośrednim skutkiem są konflikty na tle rasowym.
Autorzy raportu zarzucają polskim instytucjom (m.in. policji, urzędom), że ignorują "przestępstwa nienawiści".
Zawodowi "antyrasiści" nie działają za darmo dlatego autorzy upomnieli sie też o pieniądze, którymi wg nich hojniej powinien wspierać ich rząd.
Zarzucono również brak aktywności Krajowego Programu Walki z Dyskryminacją Rasową, Ksenofobią i Nietolerancją, który w myśl wojującego "antyrasizmu" powinien wzmagać działania przeciwko obywatelom niezbyt zachwyconym wizją "społeczeństwa otwartego".
Według raportu Polska ma odpowiednie przepisy. Ma też problem z ich egzekwowaniem. Np. w 2006 r. w Polsce zapadło 35 wyroków skazujących za akty przemocy "na tle rasistowskim". A w Niemczech - jak wynika z ostatnich dostępnych statystyk - w 2003 r. za przestępstwa na tle rasistowskim i ksenofobicznym skazano 2 tys. 334 osoby. tymi statystykami ciężko pogodzić jest się autorom raportu, zapełniane "rasistami" więzienia byłyby bowiem widocznym efektem ich pracy i dowodem na potrzebe ich funkcjonowania. Autorzy raportu przestrzegają, że w Polsce takie sprawy często kwalifikuje się jako "akty chuligaństwa", co przysłania faktyczne motywy przestępstw podczas gdy na zachodzie każda sprzeczka białego z kolorowym automatycznie kwalifikowana jest jako "hate crime" i rozstrzygana na korzyść tego drugiego choćby miała dotyczyć wspólnie prowadzonych interesów.
"Zapisy w prawie nie są złe, ale ich egzekwowanie to fikcja. Na ogół tego typu sprawy albo nie stają na wokandzie, albo są umarzane. Prawie nikt się nie zastanawia, jak takie zachowania eliminować. Brakuje myślenia w kategoriach państwowych." - mówi Kornak. "Troska o to spoczywa na barkach organizacji pozarządowych i pasjonatów" - dodaje. "Pasjonaci", ci tworzący "antyrasistowskie" stowarzyszenia nie pracują za darmo, (z wyjątkiem naiwnych wolontariuszy utrzymujących Kornaków i jemu podobnych), mniej "rasistowskich incydentów" oznacza dłuższe bezpłatne urlopy. Dlatego nie dziwi fakt wymyślania takowych oraz kwalifikowania jako "rasistowskie" przeróżnych bójek i przepychanek.
Akcentu humorystycznego dodaje raportowi określenie koalicji PiS, LPR i Samoobrony jako "kulminacji kampanii prawicowych i ekstremistycznych nacjonalistów" (cokolwiek miałby ten słowotok oznaczać).
piątek, 12 czerwca 2009
Demokratyczny reżim w Czechach powołuje zbrojne ramię przeciwko nacjonalistom.
Demokratyczny reżim w Czechach wytacza ciężkie działa przeciwko tamtejszym nacjonalistom. Noc św. Bartłomieja ekstremistów" - tak czeskie media nazywają wielką akcję policji przeciw narodowcom. Czescy politycy podpisali deklarację przeciw ekstremistom. Do walki z nimi MSW szykuje ciężkozbrojne oddziały policji.
W nocy z poniedziałku na wtorek w kilku miejscach policja zatrzymała dziesiątki ludzi, którzy stanowią ekonomiczne zaplecze prawicowych ekstremistów w Czechach. Chodziło głównie o organizatorów i uczestników "neonazistowskich" koncertów, choć wśród zatrzymanych jest także właściciel praskiego sklepu z przedmiotami nazistowskimi. Dziesięciu zatrzymanych dostało zarzut "propagowania i wspierania organizacji zmierzających do ograniczania praw i wolności człowieka". Grozi za to od trzech do ośmiu lat.
Nie pamiętam tak skoordynowanej akcji przeprowadzonej w kilku miejscach jednocześnie - mówi "ekspert od ekstremistów" Miroslav Mares. - "Koncerty, kasety i płyty, czasopisma czy ubrania dla neonazistów to towar, który idzie w całej Europie. Źródło dużych pieniędzy" - dodaje. Należy pamiętać że w Czechach legalnie funkcjonuje partia komunistyczna a władze urządzają "polowania" na patriotów.
Według policji obława była długo przygotowywana i rozpoczęła się kilka godzin po wspólnym wystąpieniu wszystkich reżimowych sił parlamentarnych przeciwko "ekstremizmowi", którego mianem określa się wszelkie patriotyczne postawy i ruchy nie idące na pasku systemu.
Sygnatariusze umowy o wspólnych działaniach przeciwko "ekstremizmowi i rasizmowi" potępiają dyskryminację oraz segregację rasową, etniczną i społeczną pod warunkiem że można zarzucić ją białym.Nie zajmują się oni częstymi przypadkami rasistowskich ataków cygańskich bandytów na Czechów. "Stojący na czele naszego państwa wraz z parlamentem jednoznacznie wyrażają sprzeciw przeciwko wzrostowi ekstremizmu, zarówno prawicowego, jak i lewicowego" - czytamy w dokumencie, który podpisał przewodniczący parlamentu premier Jan Fischer i wszyscy jego ministrowie, a także prezydent. Tyle że były - Vaclav Havel. Obecny - Vaclav Klaus - odmówił. "Zwalczanie ekstremizmu lewicowego" jest jedynie zabiegiem mającym stwarzać pozory bezstronności, w praktyce grupy lewackich ekstremistów, anarchistów są chronione przez panstwo i policje i służą jako "siły wsparcia" przeciwko nacjonalistom. Wraz z tym słownym oskarżeniem MSW podjęło pierwsze działania. Policja utworzy specjalne jednostki ds. walki z ekstremizmem w dwóch województwach - północnoczeskim i północnomorawskim. To tam mieszka najwięcej Romów, tam też ma miejsce systematyczny terror cygański względem czeskich mieszkańców co doprowadziło do zorganizowania przez nacjonalistów demonstracji entuzjastycznie wspieranych przez miejscową ludność, na której bezpieczeństwie nie zależy nikomu z rządzących.
Zakładamy, że liczba ekstremistycznych wystąpień będzie się zwiększać - powiedział szef policji Oldrich Martinu, uzasadniając powołanie nowych jednostek. Nowe ciężkozbrojone oddziały przygotowane do starć z ekstremistami będą liczyć co najmniej po dwustu policjantów. Władze liczą, że dzięki nim uda się zapobiec sytuacjom podobnym do grudniowych walk w Litvinovie, gdzie policja potrzebowała aż dwóch godzin, aby spacyfikować nacjonalistów manifestujących przeciwko cygańskiej samowoli.
Zakrojone na szeroką skale działania oraz powoływanie sił skupionych na zwalczaniu nacjonalistów dają obraz czeskiej i europejskiej demokracji nie dopuszczającej sprzeciwu wobec terroru mniejszości.
Przy tej okazji media i władze ponownie stawiają Romów w pozycji pokrzywdzonych wskazując na nacjonalistów jako zagrożenie dla ładu społecznego.
Wyrażanie niepochlebnych opinii o mniejszościach nie mieści się w tzw. "standardach europejskich", natomiast wystąpienia przeciwko nim w obliczu realnego zagrożenia automatycznie kwalifikowane są jako "ekstremizm" i bezwzględnie zwalczane przez reżim.
W nocy z poniedziałku na wtorek w kilku miejscach policja zatrzymała dziesiątki ludzi, którzy stanowią ekonomiczne zaplecze prawicowych ekstremistów w Czechach. Chodziło głównie o organizatorów i uczestników "neonazistowskich" koncertów, choć wśród zatrzymanych jest także właściciel praskiego sklepu z przedmiotami nazistowskimi. Dziesięciu zatrzymanych dostało zarzut "propagowania i wspierania organizacji zmierzających do ograniczania praw i wolności człowieka". Grozi za to od trzech do ośmiu lat.
Nie pamiętam tak skoordynowanej akcji przeprowadzonej w kilku miejscach jednocześnie - mówi "ekspert od ekstremistów" Miroslav Mares. - "Koncerty, kasety i płyty, czasopisma czy ubrania dla neonazistów to towar, który idzie w całej Europie. Źródło dużych pieniędzy" - dodaje. Należy pamiętać że w Czechach legalnie funkcjonuje partia komunistyczna a władze urządzają "polowania" na patriotów.
Według policji obława była długo przygotowywana i rozpoczęła się kilka godzin po wspólnym wystąpieniu wszystkich reżimowych sił parlamentarnych przeciwko "ekstremizmowi", którego mianem określa się wszelkie patriotyczne postawy i ruchy nie idące na pasku systemu.
Sygnatariusze umowy o wspólnych działaniach przeciwko "ekstremizmowi i rasizmowi" potępiają dyskryminację oraz segregację rasową, etniczną i społeczną pod warunkiem że można zarzucić ją białym.Nie zajmują się oni częstymi przypadkami rasistowskich ataków cygańskich bandytów na Czechów. "Stojący na czele naszego państwa wraz z parlamentem jednoznacznie wyrażają sprzeciw przeciwko wzrostowi ekstremizmu, zarówno prawicowego, jak i lewicowego" - czytamy w dokumencie, który podpisał przewodniczący parlamentu premier Jan Fischer i wszyscy jego ministrowie, a także prezydent. Tyle że były - Vaclav Havel. Obecny - Vaclav Klaus - odmówił. "Zwalczanie ekstremizmu lewicowego" jest jedynie zabiegiem mającym stwarzać pozory bezstronności, w praktyce grupy lewackich ekstremistów, anarchistów są chronione przez panstwo i policje i służą jako "siły wsparcia" przeciwko nacjonalistom. Wraz z tym słownym oskarżeniem MSW podjęło pierwsze działania. Policja utworzy specjalne jednostki ds. walki z ekstremizmem w dwóch województwach - północnoczeskim i północnomorawskim. To tam mieszka najwięcej Romów, tam też ma miejsce systematyczny terror cygański względem czeskich mieszkańców co doprowadziło do zorganizowania przez nacjonalistów demonstracji entuzjastycznie wspieranych przez miejscową ludność, na której bezpieczeństwie nie zależy nikomu z rządzących.
Zakładamy, że liczba ekstremistycznych wystąpień będzie się zwiększać - powiedział szef policji Oldrich Martinu, uzasadniając powołanie nowych jednostek. Nowe ciężkozbrojone oddziały przygotowane do starć z ekstremistami będą liczyć co najmniej po dwustu policjantów. Władze liczą, że dzięki nim uda się zapobiec sytuacjom podobnym do grudniowych walk w Litvinovie, gdzie policja potrzebowała aż dwóch godzin, aby spacyfikować nacjonalistów manifestujących przeciwko cygańskiej samowoli.
Zakrojone na szeroką skale działania oraz powoływanie sił skupionych na zwalczaniu nacjonalistów dają obraz czeskiej i europejskiej demokracji nie dopuszczającej sprzeciwu wobec terroru mniejszości.
Przy tej okazji media i władze ponownie stawiają Romów w pozycji pokrzywdzonych wskazując na nacjonalistów jako zagrożenie dla ładu społecznego.
Wyrażanie niepochlebnych opinii o mniejszościach nie mieści się w tzw. "standardach europejskich", natomiast wystąpienia przeciwko nim w obliczu realnego zagrożenia automatycznie kwalifikowane są jako "ekstremizm" i bezwzględnie zwalczane przez reżim.
Turniej sztuk walki na Ukrainie!
Pierwszy panukraiński, narodowo socjalistyczny turniej sztuk walki z udziałem nacjonalistów i kibiców piłkarskich o nazwie "I Will Attack You!" który odbył się 24 maja okazał się wielkim sukcesem. W turnieju wzięło udział 50 zawodników podzielonych na 5 kategorii wagowych. Każda walka trwała 4 minuty. Publicznośc zgromadziła się w sile 200 osób. Honorowymi gośćmi turnieju byli Roman Zentsov, mistrz świata wolnych sztuk walki oraz Alexey Mazikin, zawodowy bokser, dwukrotny olimpijczyk i mistrz WBO Pacific Asia. Zwycięzcy otrzymali medale, certyfikaty, pamiątkowe puchary oraz książki o tematyce nacjonalistycznej i narodowsocjalistycznej (wliczając w to najnowszy numer magazynu New Order), płyty oraz koszulki, plakaty i kalendarze. Dodatkowo mieli oni możliwość zrobienia tatuażu z logo turnieju przy pomocy tatuatorów ze studia Odin Tatoo. Turniej przebiegł w przyjacielskiej atmosferze. Wyrazy uznania dla organizatorów turnieju : Brotherhood 28 (Ukraina) oraz White Boys Club (Dynamo Kijów). Gratulujemy ukraińskim nacjonalistom zorganizowania wspaniałej imprezy, dziekujemy za informacje i opis. Link do filmów z turnieju: http://www.reactor.org.ua/autonomia/1444-video-z-turniru-idu-na-vi.html
wtorek, 9 czerwca 2009
Kibice w Belgradzie: "Pierdolimy rząd i polityke Tuska".
Po raz kolejny trybuny piłkarskie okazały sie miejscem gdzie można usłyszeć nieskrępowany polityczną poprawnością głos zwykłych ludzi.Do ciekawego wydarzenia doszło na stadionie piłkarskim w Belgradzie. Podczas meczu Austria-Serbia na trybunach wywieszono transparent "Pierdolimy rząd i politykę Tuska".
Sytuacja jest o tyle niecodzienna, że nie był to mecz reprezentacji Polski. Nie był też rozgrywany w naszym kraju, co oznacza, że transparent musiał znaleźć się na trybunach najprawdopodobniej przy współpracy Polaków z Serbami, którzy polityke polskiego rządu względem ich kraju również mogą mieć w głębokim poważaniu.
Dodatkowo "smaczku" sprawie dodaje fakt, że podczas meczu, który się odbył 6 czerwca, w Polsce obowiązywała cisza wyborcza. Międzynarodowa federacja zabrania prezentowania na stadionach treści politycznych, zwłaszcza tych krytycznych wobec demokratycznych reżimów.Transparent który miał jeszcze dwie części "Kosowo jest serbskie" i "Krzyczy cała Polska", został wkrótce usunięty. Na razie nie wiadomo, jakim sposobem znalazł się on na trybunach.
Sytuacja jest o tyle niecodzienna, że nie był to mecz reprezentacji Polski. Nie był też rozgrywany w naszym kraju, co oznacza, że transparent musiał znaleźć się na trybunach najprawdopodobniej przy współpracy Polaków z Serbami, którzy polityke polskiego rządu względem ich kraju również mogą mieć w głębokim poważaniu.
Dodatkowo "smaczku" sprawie dodaje fakt, że podczas meczu, który się odbył 6 czerwca, w Polsce obowiązywała cisza wyborcza. Międzynarodowa federacja zabrania prezentowania na stadionach treści politycznych, zwłaszcza tych krytycznych wobec demokratycznych reżimów.Transparent który miał jeszcze dwie części "Kosowo jest serbskie" i "Krzyczy cała Polska", został wkrótce usunięty. Na razie nie wiadomo, jakim sposobem znalazł się on na trybunach.
Skazani "rasiści". Obrona ma poważne wątpliwości.
Kar półtora roku bezwzględnego więzienia zażądał przed sądem w Elblągu prokurator dla kibiców, oskarżonych o pobicie na tle rasistowskim ciemnoskórego lekarza. Obrona wniosła o uniewinnienie argumentując, że w tej sprawie oskarżono "pierwsze lepsze osoby".
W dzisiejszej rzeczywistości kolor skór ofiary ma zasadnicze znaczenie, stanowi atut w walce z oskarżonym.A oskarżonym może być niemal każdy, byle był bialy.Przed Sądem Rejonowym w Elblągu zakończył się dziś proces kibiców, którzy przeszło rok temu po meczu piłkarskim Olimpii Elbląg w Parku Bażantarnia mieli pobić spacerującego w pobliżu ciemnoskórego lekarza."To zdarzenie miało charakter bandycki i niczym nieuzasadniony, jedyną "winą" poszkodowanego było to, że ma inny kolor skóry, to spowodowało bandycką agresję oskarżonych" - mówił w mowie końcowej prokurator.
Podkreślał, że kara wymierzona oskarżonym powinna odstraszać kolejnych potencjalnych sprawców tego rodzaju czynów. Prokurator wniósł także o nakazanie wypłacenia poszkodowanemu przez obu sprawców po 2 tys. zł zadośćuczynienia.
W mowie końcowej oskarżyciel argumentował, że na winę oskarżonych wskazują m.in. zeznania i rozpoznania poszkodowanego i jego żony, a także zeznania policjantów pracujących nad wykryciem sprawców pobicia lekarza. Obrońcy oskarżonych oraz sami oskarżeni (konsekwentnie nie przyznawali się do winy) wnieśli o uniewinnienie. Ich zdaniem żaden dowód w tej sprawie nie wskazuje na to, że to oskarżeni pobili ciemnoskórego lekarza. Jest prawdopodobne że ich jedyną winą może być to że przebywali w pobliżu i są biali."Ani poszkodowany ani jego żona tuż po zdarzeniu nie rozpoznali oskarżonych. Nie wskazali na nich także świadkowie zdarzenia" - przekonywał mecenas Tomasz Borzdyński. Jego zdaniem policja "wytworzyła" w tej sprawie dokumentację np. z okazania sprawców świadkom tylko po to, by ogłosić zatrzymanie sprawców, ponieważ sprawie towarzyszył szum medialny. Było już wiele takich przypadków, przypadkowe osoby łapano gdy tylko w gre wchodziła utarczka z kolorowym a policja musiała wykazać się skutecznością w "ściganiu rasistów".
"Gdyby w tej sprawie nie był poszkodowany ciemnoskóry to sprawie tej nie towarzyszył by rozgłos, media by jej nie relacjonowały. A tu jest inaczej, społeczeństwo domaga się ukarania sprawców. Tymczasem nie ma żadnego dowodu winy naszych klientów" - trafnie zauważył mec. Stanisław Borzdyński. Przypadki "rasistowskich ataków" są dla mediów tematem, który można i należy co jakis czas przywoływać. Nie można dać społeczeństwu "poczucia wytchnienia", ma się ono czuś stale obserwowane i narażone na ataki "nazistów", przed którymi ochrone zapewnia im demokratyczny aparat rządowo-policyjny, i nad którymi swoje troskliwe skrzydła rozpościerają "wolne media".
W dzisiejszej rzeczywistości kolor skór ofiary ma zasadnicze znaczenie, stanowi atut w walce z oskarżonym.A oskarżonym może być niemal każdy, byle był bialy.Przed Sądem Rejonowym w Elblągu zakończył się dziś proces kibiców, którzy przeszło rok temu po meczu piłkarskim Olimpii Elbląg w Parku Bażantarnia mieli pobić spacerującego w pobliżu ciemnoskórego lekarza."To zdarzenie miało charakter bandycki i niczym nieuzasadniony, jedyną "winą" poszkodowanego było to, że ma inny kolor skóry, to spowodowało bandycką agresję oskarżonych" - mówił w mowie końcowej prokurator.
Podkreślał, że kara wymierzona oskarżonym powinna odstraszać kolejnych potencjalnych sprawców tego rodzaju czynów. Prokurator wniósł także o nakazanie wypłacenia poszkodowanemu przez obu sprawców po 2 tys. zł zadośćuczynienia.
W mowie końcowej oskarżyciel argumentował, że na winę oskarżonych wskazują m.in. zeznania i rozpoznania poszkodowanego i jego żony, a także zeznania policjantów pracujących nad wykryciem sprawców pobicia lekarza. Obrońcy oskarżonych oraz sami oskarżeni (konsekwentnie nie przyznawali się do winy) wnieśli o uniewinnienie. Ich zdaniem żaden dowód w tej sprawie nie wskazuje na to, że to oskarżeni pobili ciemnoskórego lekarza. Jest prawdopodobne że ich jedyną winą może być to że przebywali w pobliżu i są biali."Ani poszkodowany ani jego żona tuż po zdarzeniu nie rozpoznali oskarżonych. Nie wskazali na nich także świadkowie zdarzenia" - przekonywał mecenas Tomasz Borzdyński. Jego zdaniem policja "wytworzyła" w tej sprawie dokumentację np. z okazania sprawców świadkom tylko po to, by ogłosić zatrzymanie sprawców, ponieważ sprawie towarzyszył szum medialny. Było już wiele takich przypadków, przypadkowe osoby łapano gdy tylko w gre wchodziła utarczka z kolorowym a policja musiała wykazać się skutecznością w "ściganiu rasistów".
"Gdyby w tej sprawie nie był poszkodowany ciemnoskóry to sprawie tej nie towarzyszył by rozgłos, media by jej nie relacjonowały. A tu jest inaczej, społeczeństwo domaga się ukarania sprawców. Tymczasem nie ma żadnego dowodu winy naszych klientów" - trafnie zauważył mec. Stanisław Borzdyński. Przypadki "rasistowskich ataków" są dla mediów tematem, który można i należy co jakis czas przywoływać. Nie można dać społeczeństwu "poczucia wytchnienia", ma się ono czuś stale obserwowane i narażone na ataki "nazistów", przed którymi ochrone zapewnia im demokratyczny aparat rządowo-policyjny, i nad którymi swoje troskliwe skrzydła rozpościerają "wolne media".
niedziela, 7 czerwca 2009
Akcja antywyborcza w Stalowej Woli.(Foto)
Około 200 plakatów wzywających do bojkotu wyborów do europarlamentu pojawiło się w różnych punktach Stalowej Woli.Akcje przeprowadzili młodzi nacjonaliści, plakaty były sygnowane adresem inicjatywy bojkotwyborow.pl. Przykryły one część wyborczych plakatów z których uśmiechnięci politycy przekonywali naiwnych wyborców że to własnie oni są tymi dobrymi.
sobota, 6 czerwca 2009
"Rz": Mit 6 milionów polskich ofiar.
W wolnej Polsce nikt nie zadał sobie trudu podjęcia próby weryfikacji oficjalnej liczby polskich strat osobowych czasu wojny, którą każda peerelowska encyklopedia określa na 6 028 000 osób - pisze "Rzeczpospolita".
Odpowiedź skąd ta liczba się wzięła może okazać się dla wielu osób szokująca. Według "Rz"wszystko wskazuje, że wymyślił ja zaraz po wojnie Jakub Berman. 17 grudnia 1946 r. szef Biura Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów Jerzy Osiecki przedstawił mu trudności statystyków i demografów dotyczące ustalenia liczby polskich obywateli zabitych podczas wojny. Berman, pełniący wówczas funkcję podsekretarza stanu w Prezydium RM, rozwiał te wątpliwości w dość bezceremonialny sposób. - Ustalić liczbę zabitych na 6 mln ludzi - brzmiała dyrektywa komunistycznego dygnitarza. Zdaniem Mateusza Gniazdowskiego, który opublikował dyrektywę Bermana w "Polskim Przeglądzie Dyplomatycznym", władzom komunistycznym przyświecały dwa cele. Chodziło o ukrycie w tej liczbie Polaków wymordowanych przez Sowietów oraz chęć podwyższenia strat polskich, aby zrównać je z (ustalonymi na wyraźne potrzeby stratami) żydowskimi. Ilu obywateli II Rzeczypospolitej zginęło więc podczas II wojny? - Tego nikt nie wie. Według rozmówców gazety, liczba ta może spaść do 4,5 miliona, ale równie dobrze może podskoczyć do 7-8 milionów.
Liczbe zabitych Polaków Żydzi oceniają na około 5 milionów, co ma być dyplomatyczną liczbą w stosunku do ustalonej przez nich liczby 6 milionów zabitych Żydów.5 milionów to bowiem dużo ale...mniej od 6 milionów.Nie ma jednak co liczyć że któraś z gazet podejmie się zweryfikowania mitu 6 milionów żydowskich ofiar.Po prostu nie wolno! Ci, którzy probowali szybko lądowali w więzieniach.
Odpowiedź skąd ta liczba się wzięła może okazać się dla wielu osób szokująca. Według "Rz"wszystko wskazuje, że wymyślił ja zaraz po wojnie Jakub Berman. 17 grudnia 1946 r. szef Biura Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów Jerzy Osiecki przedstawił mu trudności statystyków i demografów dotyczące ustalenia liczby polskich obywateli zabitych podczas wojny. Berman, pełniący wówczas funkcję podsekretarza stanu w Prezydium RM, rozwiał te wątpliwości w dość bezceremonialny sposób. - Ustalić liczbę zabitych na 6 mln ludzi - brzmiała dyrektywa komunistycznego dygnitarza. Zdaniem Mateusza Gniazdowskiego, który opublikował dyrektywę Bermana w "Polskim Przeglądzie Dyplomatycznym", władzom komunistycznym przyświecały dwa cele. Chodziło o ukrycie w tej liczbie Polaków wymordowanych przez Sowietów oraz chęć podwyższenia strat polskich, aby zrównać je z (ustalonymi na wyraźne potrzeby stratami) żydowskimi. Ilu obywateli II Rzeczypospolitej zginęło więc podczas II wojny? - Tego nikt nie wie. Według rozmówców gazety, liczba ta może spaść do 4,5 miliona, ale równie dobrze może podskoczyć do 7-8 milionów.
Liczbe zabitych Polaków Żydzi oceniają na około 5 milionów, co ma być dyplomatyczną liczbą w stosunku do ustalonej przez nich liczby 6 milionów zabitych Żydów.5 milionów to bowiem dużo ale...mniej od 6 milionów.Nie ma jednak co liczyć że któraś z gazet podejmie się zweryfikowania mitu 6 milionów żydowskich ofiar.Po prostu nie wolno! Ci, którzy probowali szybko lądowali w więzieniach.
czwartek, 4 czerwca 2009
Żydzi: Oddawać nasze miliardy!
"Pewne kraje odmawiają zwrotu własności należącej do zabitych bezpotomnie Żydów, powołując się na prawo, zgodnie z którym przechodzi ona na rzecz Skarbu Państwa. Nie zgadzamy się z tym" - powiedział Dawid Peleg ze Światowej Żydowskiej Organizacji na rzecz Zwrotu Mienia.
Jak pisze izraelski dziennik "Haarec" w Polsce gra toczy się o miliardy dolarów. Peleg tłumaczy, że ta suma jest tak duża ponieważ "Niemcy wymordowali w Polsce całe rodziny" - niemal 3,5 mln Żydów.Nie dodaje jednak że zamordowani, ilu by ich nie było nie byli obywatelami żadnej żydowskiej organizacji a obywatelami Polski.
Holocaustowy, miliardowy biznes kręci się nadal, a Żydzi w swej bezczelności uspokajają Polaków: "Polska nie powinna się jednak obawiać, że zwroty zbyt obciąża jej budżet. Płatność można rozłożyć na raty" - mówi Peleg.
Póki co rząd Polski odpiera co bardziej absurdalne roszczenia w sposób calkiem racjonalny.
Według polskiego MSZ takie zwroty majątku są sprzeczne z prawem. Przede wszystkim dlatego, że Polska Żydów zamordowanych przez hitlerowców uznaje za własnych obywateli. A majątek zmarłego w naszym kraju dziedziczą potomkowie lub osoby, które wskaże on w testamencie.
"Dlaczego miałyby je dostać jakieś organizacje żydowskie, które z zabitymi nie miały nic wspólnego i nawet nie istniały w czasie wojny?" - powiedział przedstawiciel polskich władz.
Organizacje żydowskie nie zamierzają odpuścić ani grosza w holocaustowym, złotym interesie.Odpieranie ich roszczeń prędzej czy później musi sprowokować oskarżenia o "antysemityzm", a tych politycy boją się jak ognia.Trzeba również pamiętać że przy okazji wizyt w Izraelu każdy przedstawiciel polskiego rządu obiecywał "coś w tej sprawie zrobić"
Jak pisze izraelski dziennik "Haarec" w Polsce gra toczy się o miliardy dolarów. Peleg tłumaczy, że ta suma jest tak duża ponieważ "Niemcy wymordowali w Polsce całe rodziny" - niemal 3,5 mln Żydów.Nie dodaje jednak że zamordowani, ilu by ich nie było nie byli obywatelami żadnej żydowskiej organizacji a obywatelami Polski.
Holocaustowy, miliardowy biznes kręci się nadal, a Żydzi w swej bezczelności uspokajają Polaków: "Polska nie powinna się jednak obawiać, że zwroty zbyt obciąża jej budżet. Płatność można rozłożyć na raty" - mówi Peleg.
Póki co rząd Polski odpiera co bardziej absurdalne roszczenia w sposób calkiem racjonalny.
Według polskiego MSZ takie zwroty majątku są sprzeczne z prawem. Przede wszystkim dlatego, że Polska Żydów zamordowanych przez hitlerowców uznaje za własnych obywateli. A majątek zmarłego w naszym kraju dziedziczą potomkowie lub osoby, które wskaże on w testamencie.
"Dlaczego miałyby je dostać jakieś organizacje żydowskie, które z zabitymi nie miały nic wspólnego i nawet nie istniały w czasie wojny?" - powiedział przedstawiciel polskich władz.
Organizacje żydowskie nie zamierzają odpuścić ani grosza w holocaustowym, złotym interesie.Odpieranie ich roszczeń prędzej czy później musi sprowokować oskarżenia o "antysemityzm", a tych politycy boją się jak ognia.Trzeba również pamiętać że przy okazji wizyt w Izraelu każdy przedstawiciel polskiego rządu obiecywał "coś w tej sprawie zrobić"
wtorek, 2 czerwca 2009
Anglicy mają dość muzułmańskich ekstremistów.
Dziewięć osób zostało aresztowanych po tym jak setki antymuzułmańskich demonstrantów starło sie z policją w mieście Luton w Wlk Brytanii 24 maja.Protest zorganizowany przez grupe March for England oraz United People of Luton był sprzeciwem wobec islamskich ekstremistów zamieszkujących Zjednoczone Królestwo, którzy coraz śmielej ingerują w wewnętrzne sprawy tego kraju.Dwóm uczestnikom protestu postawiono zarzuty posiadania niebezpiecznych przedmiotów po tym jak w ich kieszeniach znaleziono kamienie, jedna kobieta została oskarżona o "aspołeczne zachowanie".Protest zorganizowany był w odpowiedzi na antywojenną demonstracje muzułmanów, która miała miejsce w marcu podczas parady angielskiego wojska oraz przypadki ataków na Anglików jakich dopuszczała się zuchwała społeczność muzułmańska.Niesiono transparenty z hasłami "Szacunek dla naszych oddziałów" oraz "Nie dla szariatu w UK".Pokojowy protest zakończył się w momencie gdy grupa około 500 osób odłączyła się od marszu i ruszyła do centrum miasta.Do akcji wkroczyła policja, w tym również oddziały na koniach.Grupa zamaskowanych demonstrantów ubranych w koszulki z angielską flagą starła się z policją.Podczas zamieszek nieznacznie ucierpiały trzy samochody i okno jednym z fast-foodów.
Uczestnicy protestu przeciwko islamskich ekstremistom mówią że miejscowa ludność nie raz już była atakowana przez muzułmanów.Mówili oni również o kilku przypadkach podpalenia kościołów co doczekało się reakcji w postaci próby podpalenia miejscowego meczetu.Po raz kolejny zobrazowana została ciemna strona multikulturalizmu, będącego jedynym powodem międzyrasowych napięć i wrogości.Do marszu licznie dołączali mieszkańcy miasta siedzący w pubach.Całą demonstracje kontrolował również policyjny śmigłowiec.Jednym z głownych haseł demonstracji było domaganie się wprowadzenia prawa zabraniającego działalności grupom islamskich radykałow w UK, których protestujący określają mianem piewców nienawiści.
Uczestnicy protestu przeciwko islamskich ekstremistom mówią że miejscowa ludność nie raz już była atakowana przez muzułmanów.Mówili oni również o kilku przypadkach podpalenia kościołów co doczekało się reakcji w postaci próby podpalenia miejscowego meczetu.Po raz kolejny zobrazowana została ciemna strona multikulturalizmu, będącego jedynym powodem międzyrasowych napięć i wrogości.Do marszu licznie dołączali mieszkańcy miasta siedzący w pubach.Całą demonstracje kontrolował również policyjny śmigłowiec.Jednym z głownych haseł demonstracji było domaganie się wprowadzenia prawa zabraniającego działalności grupom islamskich radykałow w UK, których protestujący określają mianem piewców nienawiści.
poniedziałek, 1 czerwca 2009
Czechy: Cyganie skazani za rasistowski atak.
Czeski sąd skazał trzech cyganów nam 4 lata więzienia za pobicie mężczyzny z pobudek rasowych.Dwóch cyganów pobiło 35-latka w mieście Karlove Vary 50 km od Pragi w 2007 roku, krzycząc do niego "Ty biała świnio".Trzeci z mężczyzn, oficer policji oskarżony został o utrudnianie śledztwa i krycie sprawców przestępstwa.Jest to jeden z niewielu osądzonych przypadków napaści cyganów na Czechów, które są w tym kraju codziennością.Czeskie radio donosci że sąd zrezygnował z postawienia zarzutu usiłowania zabójstwa za które grozi do 10 lat więzienia.O skali cygańskiego terroru w Czechach może świadczyć fakt że ofiara przestępstwa została objęta programem ochrony świadków w ramach którego zapewniona mu będzie nowa tożsamość.Gdzie w takich przypadkach są antyrasiści? Gdzie manifestacje przeciwko rasizmowi?
Subskrybuj:
Posty (Atom)